środa, 19 grudnia 2012

Rozdział 11 ;*




Obudziły mnie krzyki, dość głośne i do tego kierowane wprost do mojego ucha. Tak Jas dawała o sobie znać. Nie wiem o co jej chodziło, ale raz po raz uśmiechała się przez sen, a zaś drugi raz głośno się darła. Przytuliłem ją mocno do siebie , po to aby się uspokoiła. Włosy lekko zagarnąłem za ucho i pocałowałem w czoło. Pomagało, Jas zareagowała na to dość zaskakująco, bo wtuliła się we mnie i zaczęła wypowiadać moje imię z troską i zarazem pożądaniem. Ja natomiast cały zawstydzony, nie wiedziałem co robić. Zrobiło mi się piekielnie gorąco. Modliłem się tylko, o to, aby moje ciało nie zaczęło przygotowywać się do stanu euforii, podkreślając euforii u mężczyzn. Powoli i delikatnie zdjąłem jej rękę z mojego przyjaciela i położyłem na poduszce. Następnie jej nogę z mojego krocza przeniosłem w bezpieczną odległość, ale pech chciał, że właśnie w tym momencie musiała się obudzić, a może przebudzić. Spojrzała tylko na mnie zdziwiona i wystraszona odskoczyła na drugi koniec łoża. Uspakajałem ją i zapewniałem, że wszystko jest w porządku i przyszła do mnie, a ja się nią tylko opiekowałem. Jas już po chwili spała po raz kolejny z głową na moim torsie. Nie powiem czułem się świetnie przytulając się do osoby, którą kocham, mógłbym tak trwać całe życie coraz bardziej się w to zanurzając. Wiedziałem jakie są najważniejsze wartości w życiu człowieka, bez których nie mógłby normalnie funkcjonować miłość, przyjaciel i szczęście. Miałem świadomość, że jedno z tych miałem w pełni zaliczone, lecz w duchu cały czas czułem, że tak nie jest, nie znałem jej na tyle dobrze, by pójść z nią w świat. Sercem zawładnęło zakłopotanie i niewiedza, która tak bardzo doskwierała i wywiercała coraz większą dziurę, mającą na celu zwiększyć dziurę objaw. Wyglądało to jak coś niezwykłego w pewnym sensie, lecz zdradzieckiego. Nie można było ufać , stawało na drodze miłości człowieka z człowiekiem, zwierzęcia z zwierzęciem. Było to zbyt rudne do przezwyciężenia, co na celu miał przede wszystkim rozum, mały flak sterujący całym tobą, nie dawający przestrzeni, by odetchnąć, chwili spokoju, relaksu dla miłości. Pięknego stanu przyprawionego szczyptą pikanterii. Życie wyobrażane było na wiele sposobów, filozoficznie, psychicznie, praktycznie, ale żadne z tych teorii nie było odzwierciedleniem samego siebie, przezroczystej duszy uwięzionej we wszystkich tych przekonaniach. Dawało się zrozumieć te pojęcia, ale tylko wtedy kiedy miłość naprawdę istniała, cała i w pełni gotowa do dalszych losów.

 Moje małe wyobrażenie o  miłości-powiedziałem podnosząc się z łóżka. Usiadłem na nim i przetarłem jeszcze zasapane oczy podniebienie domagało się wody,a ciało wyprostowania się. Powoli i z gracją tzw. żula zszedłem na dół, po omacku poszukując kuchni. Tak- krzyknąłem w duchu-nareszcie ! Szklanka wody wraz z tabletką wylądowała w moim żołądku. Serce poczuło się lepiej, nie wariowało, uspokoiło się. Zadowolony z siebie, chwyciłem małą czerwoną paczuszkę i udałem się na mój własny balkon. Oparłem się o poręcz, wysuwając jedną małą bibułkę. Podpaliłem ląd i zaciągnąłem się pierwszym buchem. Obserwowałem panoramę śpiącego Londynu, cieszyłem się z tego, że właśnie tutaj się wychowałem, a nie w Pakistanie, mieście, gdzie na każdym kroku czyhała jakaś wojna, ucieczki , handle narkotykami, dzieci zabijające i kradnące  Na samą myśl kilkakrotnie pociągnąłem ustami papierosa wydychając nieszczęście jakie tam przeżyłem, były to okropne lata spędzone w sidłach, z których nie mogłem się uwolnić. Z domu nie wychodziłem prawie nigdy, a spokoju i normalnym dniu mogłem zapomnieć.  Wspomnienia te przynosiły ból i nienawiść do życia, ale spoglądając na Jas wszystko wracało, pomimo tego nic mnie nigdy nie powstrzymywało. Zawsze brnąłem do celu, chcąc być perfekcyjnym. Wszytko zrujnowały te chwile słabości, w których się poddałem i pozwoliłem stoczyć się na dno, zmieszać z błotem. Powroty nad ranę z clubu, lub od jakieś czarującej prostytutki, z którą zdąrzyłem kilka razy się już poznać. Alkohol, imprezy i najgorsze myśli samobójcze. Nie raz tonołem w wannie pełnej krwi, zapominając o smutkach trapiących moją duszę. Cieszę się ze swojego życia i nie mam zamiaru go niszczyć, chcę żyć dalej z nowymi perspektywami. Tatuaże wyrażają to co myślę, pokazują najważniejsze momenty w moim życiu, chwile zachwiania, porażki aż do szczęścia. Odzwierciedlała wszystko jak album fotograficzny, tylko skrócony, do najprostszej obrazkowej postaci. Jeszcze raz spojrzałem na cudowny widok  miasta, w którym niegdyś byłem panem ulic.
Jasmine
Do moich nozdży dostał się dym nikotynowy, przez który miałam problemy. Astma nie raz dawała siwe znaki. No tak, Zayn pali, new's dla mnie. Zostawił na domiar wszystkiego otwarte drzwi. Podeszłam do szyby i oparłam się o framugę. Zayn chyba mnie usłyszał , ponieważ zerknął na mnie uśmiechając się jednym z tych swoich katalogowych uśmieszków. Zrobiłam jeden krok, ale czując kłęby dymu, cofnęłam się do punku wyjścia.
-Zayn, proszę zgaś to !- krzyczałam jednocześnie zakrywając dłonią buzię i nos.
-Dla pani wszystko, czekaj ostatni buch-moje oczy pochłonięte były widokiem Malika znów lekko odchylającego usta, łapiącego delikatnie małą fajkę i robiącego skupioną minę, jakby zatopił się w raju. Następnie zrzucił go na podłogę, tak jakby miało być to ostatnie pożegnanie. Zdeptał go czubkiem buta , spoglądając zadowolonymi oczami. Podniósł go ostrożnie i włożył do popielniczki.
-Mama kazała mi zachować jakąś higienę, no więc muszę je zbierać. Kiedyś kazała wyrzucić mi całą moją kolekcję niedopałek, fakt śmierdziało, no ale trudno.-wzruszył ramionami.
-Wisz, bo ja kiedyś miałam astmę i jak ktoś przy my mnie pali, to może do się nasilić i mogę mieć duszności.- spojrzałam na jego brązowe ślepia.
-Jas, słuchaj, bardzo, ale to bardzo współczuję Ci wczorajszego. Wiesz, co mogłaś zostać jeszcze w szpitalu.
-A dzięki, wiesz co przemyślałam wszystko i stwierdziłam, że każdemu mogło się to przytrafić, a czasu nie cofnę. Kochałam, Kochami będę Kochać mamę, nawet jeśli nie będzie jej przy mnie. Pogodziłam się z jej śmiercią ,ale nadal nie mogę w to uwierzyć.-pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.
-Jas, skarbie, życie się zmienia, nawet jeśli na gorsze, to i tak temu nie możemy zapobiec, dzieje się to spontanicznie. Ale kto miał wiedzieć, że twoja mama będzie miała wypadek ?! 
-Ja nawet nie wiedziałam, że miała wypadek, tata tylko wspominał o jakieś chorobie, a nie od razu o jej śmierci. -powiedziałam zirytowana całą sytuacją.
-No, ale jak wczoraj rozmawialiśmy jeszcze z  tym lekarzem, to twój tata chciał ją zobaczyć, a lekarz wspomniał coś o tym, że są teraz procedury inne i nie można po śmierci oglądać zwłok, dopóki leżą one w szpitalu. Wiesz, coś podejrzane mi to było, ale i nie wnikałem.
-Co? Nie wiesz, co ja tam jadę, juto z samego rana. Ja chcę ja zobaczyć.
- Okey, pojadę z tobą - uśmiechnął się-Tymczasem nie martw się, wszystko będzie dobrze.
Mulat podszedł do mnie i mocno przytulił. Poczułam woń jego perfum zmieszanych z  nutką papierosów, co dawały mu odrobiny ostrości. Po raz kolejny utonęłam w jego objęciach, tęczówkach o czekoladowych barwach, ustach malinowych i pełnych. Chciałam zatonąć w tej chwili, zasnąć i już nigdy się z niej nie wybudzić. Ale los chciał, że słońce było na horyzoncie, a my staliśmy w zimnie na dworze. Lekko zarżałam, Zayn zauważając moją reakcję wziął mnie na ręce i zaniósł do ciepłego okrytego puchem łóżka, przykrył mnie białą grubą kołdrą i tak jak dziecku na dobranoc podał soczystego całusa w czoło. Przeturlał się w powietrzu , opadając na swojej połowie łóżka. Odwróciłam się do niego raz po raz patrząc na jego idealne ciało. Badawczo zmierzył mnie wzrokiem, robiąc przy tym minę typu: Muszę  ci coś powiedzieć, lecz tak szybko jak się pojawiła tak też znikła, ostatni raz przygryzł wargę i rozchylił spragnione wargi: "Jas nie martw się  " -przejechał mi kciukiem po policzku. "Jestem z Tobą"-  ostatnie słowa wypowiedział pomiędzy Morfeuszem a snem, który znużył nas swoją powłoką.
                                                                                        
Siemkaaaa !

Co tam u was pysiaki ? Jakieś zagro ? ;x
No wiedzę, że komentujecie, i bardzo wam za to dziękuję; D
Rozdział pisany podczas nauki, więc też takie może sprawiać wrażenie na początku. ;D
Mi osobiście się nie podobaaa, bo nudny ;x
Kochaaam was i do zobaczonkaa ! *___*


Ps. Next jak będzie max 5 komów ! ^^

Pozdro600
Anka :>

5 komentarzy:

  1. Mi się podoba ; ) Fajny jest :D

    http://everythingaboutyou-od.blogspot.com/ zapraszam :D xx.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super popieram poprzedniczkę, mi również bardzo się podobał ; D
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie
    http://chlopaki1d.blogspot.com/2012/12/149-zamach.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jestem niestety w temacie za bardzo i nie wiem o co chodzi, ale podobał mi się wewnętrzny monolog Malik'a :). Naprawdę świetnie to napisałaś xD.
    I jeśli mogłabym Ci coś poradzić to np. w pierwszym zdaniu "... dość głośne i do tego wprost do mojego ucha kierowane", mogłabyś je przekształcić na "dość głośne i do tego kierowane wprost do mojego ucha". Taka mała zmiana, ale myślę, że tak się lepiej czyta. I jeśli piszesz, to staraj się robić przecinki zaraz po zdaniu, żeby nie było tej niepotrzebnej (moim zdaniem) spacji, to dla wygody czytelnika. Chociaż sama kiedyś pisałam właśnie tak, że przed każdym przecinkiem, czy kropką, robiłam spacje, więc doskonale wiem, jak ciężko się z tego wyleczyć, ale małymi kroczkami do celu :). Literówki, to tylko literówki, było ich mało, więc nieistotne :).
    Pozostałość jest naprawdę spoczi :D.

    I dziękuję, za komentarz u siebie :) xoxo.

    OdpowiedzUsuń
  4. [SPAM]
    http://onedirection-opowiadaniee.blogspot.com/
    http://onedirection-opowiadaniebyklaraii.blogspot.com/ - wpadniesz ? Pokomentujesz ? - Będziemy Wdzięczne ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Pisz. Nie jest źle. Tylko te imaginy, strasznie przeszkadzają wczytaniu ; /.

    OdpowiedzUsuń