poniedziałek, 10 grudnia 2012

Rozdział 10



Wszyscy zniecierpliwieni czekaliśmy na holu szpitala, na przyjście lekarza. Miał mnie i ojca poinformować o stanie mojej mamy. Nerwowo przemierzałam korytarz w te i z powrotem. Godziny nie ubłagalnie mijały, a my dalej nic nie wiedzieliśmy. Z sali operacyjnych, co kilka minut wchodziły i wychodziły pielęgniarki oraz specjaliści w białych fartuchach. Strasznie się obawiałam, że stało się coś złego. To wewnętrzne poczucie, intuicja dawała o sobie znać. Coś musiało być nie tak, inaczej już dawno zastalibyśmy poinformowani. Coraz bardziej moje serce dzieliło się na dwie połowy, które już nie mogły połączyć się w żadną najmniejszą całość. Depresja dawała o sobie znać i o tym co pozostawiała po ostatnich wydarzeniach związanych w szpitalu. Dowiedziałam się rzeczy, których w życiu bym nie przypuszczałam. Zayn i choroba ? Nie to nie możliwe, on- supergwiazda ? 

Przelotnie spojrzałam na Zayna. Jako jedyny siedział na krześle pod ścianą, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Podziwiałam go za to opanowanie i krycie uczuć. Imponowało mi to. Zdawałoby się na pierwszy rzut oka, że ta cała sprawa go nie obchodzi, ale w głębi duszy wyczuwałam lęk, który choć troszkę mu doskwierał. Wyglądał całkowicie normalnie. Jak zwykle idealnie ułożona fryzura, oznaczała długie godziny spędzone przed lustrem. Hipnotyzujące, brązowe oczy i długie czarne rzęsy rzucające cień na mocno wyeksponowane kości policzkowe. Schodząc wzrokiem na dolną część twarzy, moją uwagę zwróciły pełne, malinowe usta,wprost proszące się o złożenie na nich pocałunku. Co jakiś czas rozchylał je lekko doprowadzając mnie do euforii. Całkowicie wyróżniał się z tłumu. Delikatnie zabarwiona skóra wskazywała na muzułmańskie pochodzenie. Ciemne włosy i oczy miały specyficzny urok, który doprowadzał mnie do słabości. Nawet łapanie powietrza nie dawały mi jakiejkolwiek pomocy w tej sprawie. Miałam ochotę patrzeć się na niego godzinami, lecz nie mogłam. Z Zaynem nic mnie nie łączyło, choć cały czas przeczuwałam, że jeszcze trochę, a przez ten jego śliczny ryjek to nie będę mogła sprawnie funkcjonować. Boże jaki on jest śliczny. Moją uwagę przybił portfel wystający z mojej torebki. Spojrzałam na Zayna i wszystko już rozumiałam, ten elfik potajemnie wsunął mi go, bo gwiazdeczce się nosić nie chciało. Co za tupet, ale i tak to nic nie zmienia.
Z rozmyślań wyrwał mnie odgłos kroków lekarza kierującego się w naszą stronę. Odłożyłam miłe rozmyślania na bok i powróciłam do rzeczywistości. Zayn i ojciec momentalnie znaleźli się przy mnie dodając mi otuchy. Powaga wymalowana na ich twarzach, nie wpływała pozytywnie  lub nawet pocieszająco na mnie. Stałąm zdenerwowana, wprost bliska łez czekając na jakąkolwiek wiadomość.
-Państwo są rodziną Susan Hill ?-zapytał lekarz.
-Tak. Niech pan nam powie co się stało?- nakazałam zdenerwowana.
-Pani matka podczas wypadku doznała wielu ciężkich obrażeń. Robiliśmy co w naszej mocy, ale niestety nie udało nam się zatrzymać krwawienia. Bardzo mi przykro...-Więcej nie musiałam słyszeć. Mama miała wypadek, co ? Wybiegłam ze szpitala. Strugi łez spływały po moich leciutko zaróżowionych od zimna policzkach. Ile sił w nogach pędziłam przed siebie nie zwracając uwagi na otaczających mnie ludzi, przejeżdżających samochodów. W uszach wciąż słyszałam słowa tego lekarza. Jak to możliwe ? Moja mama nie żyje ? Dlaczego ? Dlaczego opuszcza mnie tak ważna w moim życiu osoba ? Tak wiele pytań krążyło mi w głowie twożyć dość duży huragan, na który nie posiadałam jakiejkolwiek odpowiedzi. Wszystko zamieniało się w horror, którego bałam się obejrzeć, stanąć oko w oko z prawdą, która nad wyraz mnie przerażała. Były to dla mnie szokujące momenty i przyprawiające o bezsilność, a nawet załamanie psychiczne. To trudno pogodzić się z odejściem najukochańszej osoby, rodzicielki, z którą  spędziłam całe swoje życie. Zdarzenia zaczęły krążyć w kółko, szukając wyjścia z tych sytuacji, całe życie zdawało się krążyć w kółko i nie mogąc się zatrzymać. Stawało się to coraz bardziej irytujące. 
*
Mój krok zatrzymał się w pewnym momencie uświadamiając sobie, że nie wie gdzie biegnie. Odruchowo chwyciłam portfel Zayna i wyjęłam dowód. Spojrzałam na adres i nie zastanawiając się ruszyłam w tamtym kierunku. Nie miałam siły wrócić do domu, chciałam się odizolować od świata, pobyć sama, zaszyć się w miejscu gdzie mnie nikt nie znajdzie. Dom Zayna? Taa, dobry pomysł na kryjówkę. Nikt mnie nie znajdzie mhm.- pomyślałam.
*
Nogi same zaprowadził mnie pod wybrany cel. Stałam przed obcym domem, no tak dokładnie to Zayna. Osoby, którą znałam miesiąc, z przerwami, długimi przerwami. Mój mózg nie zastanawiał się nad najmniejszymi szczegółami, chciał jak najszybciej odsapnąć i pomyśleć. Zapukałam kilkakrotnie do drzwi. Przed oczami stanęła mi średniego wzrostu kobieta bardzo podobna do Malika. Widząc moje czerwone i podpuchnięte oczy, bez żadnych pytań wpuściła mnie do cieplutkiego pomieszczenia ogrzewanego kominkiem z prawdziwym drewnem. Czułam się jak w domu, tylko nie zupełnie w swoim. Pani Malik przytuliła się do mnie, nie myśląc nawet o tym co ja tu robię. Po chwili okleiła się ode mnie  i zaciągnęła mi kosmyk włosów za ucho.
-Kochanie, czy mój syn Tobie coś zrobił ?
-Nie...-rozpłakałam się-nie Zayn to sympatyczny kolega.
-A gdzie on jest ?- zapytała z troską.
-W szpitalu z moim ojcem, moja mama mhm nie żyje, zmarła. Nie mogłam tam dłużej być więc uciekłam, a że Zayn włożył mi swój portfel do kieszeni to wiedziałam gdzie mieszka. Nie mogę teraz wracać do domu,nie  po tym wszystkim.
-Skarbie, składam wyrazy współczucia i możesz zostać ile chcesz tutaj. Mój syn pewnie ciebie szuka.
-Mogłaby pani do niego zadzwonić ?
-Tak, oczywiście.
Mulatka zaprowadziła mnie do pokoju swojego syna. Położyłam się na ładnie zasłanym łóżku i wtuliłam w poduszkę przesiąkniętą jego zapachem. Mój płacz zdawał się być coraz głośniejszy, powoli zamieniając się w szloch. Powieki nie mogły utrzymać kolejnej fali łez, tak, że powoli opadały na zmęczone oczy. Słyszałam już tylko ciche odgłosy dobiegające z pokoju obok, tak jakby rozmowa telefoniczna. Sił coraz bardziej brakowało, a zmęczenie owładnęło moim ciałem. Zasnęłam wyczerpana emocjami i wydarzeniami tego dnia.
***
Zayn
***
Jechałem samochodem, wyglądając raz po raz przez szybę w poszukiwaniu Jasmine. Nigdzie jej nie było, martwiłem się o nią, gdzie ona jest ?- pytałem w duchu, czy nic jej nie jest ? Zastanawiałem się jak taka drobna dziewczyna jak ona radzi sobie ze wszystkimi problemami. Nie miałem pojęcia jak ona to robi, pomimo takiego życia nadal się uśmiecha. Przed oczami stanęły mi wszystkie chwile z nią związane. Lekko przygryzłem dolną wargę i wyobraziłem sobie moment, kiedy jesteśmy razem szczęśliwi i zadowoleni z pełni życia. Jej długie brąz włosy opadały na delikatnie podcieniom skórę. Brązowe oczy sprawiały, że nie można mnie było obudzić z transu, w który popadałem. Ten uśmiech, za który oddał bym wszystko, każda choć jedna spędzona z nią chwila jest dla mnie fascynująca i pełna tajemnic. Jas  jest osobą w pełni odwrotną do mojej. Chciałbym jej wszystko wyznać, ale uczuć nie można wygrać na loterii. To nie jest takie proste, znamy się zaledwie z kilku sytuacji, a nie wiadomo jaką sobie ją wyobrażam. Muszę poznać jej wnętrze. Z rozmyślań wyrwał mnie wibrujący telefon. Spojrzałem na wyświetlacz, na którym widniało :Mama. Natychmiastowo odebrałem :
-Halo, mamuś -powiedziałem stęskniony.
-Zayn, ktoś na Ciebie tutaj czeka.
-Kto ? to nie święta, mikołaj nie istnieje-odpowiedziałem rozczarowany.
-Twoja koleżanka, przybiegła tutaj i cały czas płacze u ciebie w pokoju. 
-Jas...mamo już jadę, w sumie to za jakieś 10 min. jestem.
*
Z rozmachem uchyliłem drzwi od samochodu,by szybko podbiec do drzwi i tak samo z nimi postąpić. Nie zważając na obłocone buty wbiegłem do swojego pokoju, w którym zastałem ją słodko śpiącą i przytulającą moją poduszkę. Jej twarz nie przypominała tej Jas co znałem, była cała opuchnięta i czerwona. Podszedłem do niej i przykryłem ją kocem, tym samym całując ją w czoło. Spojrzałem na nią jeszcze raz i wyszedłem z pokoju zostawiając złe smutki na bok i zapominając o przeszłości.

                                                                               
Hey !:D
Witam i przepraszam, że nie dodałam wczoraj rozdziału ;c 
Nauka już mnie wykańcza i na dodatek jeszcze nie spałam dzisiaj do 4 w nocy, zawsze spk.
Na szczęście w stworzeniu tego rozdziału pomogła mi moja BFF - Marysia -Kocham cb słodziakuuu, że hoho i bardzoo tb dziękuję ! ;D <333 :* ;3
W sumie to dzięki Marysi powstał cały, tylko ja dokonałam tych nieudolnych poprawek i spieprzyłam końcówkę ;x
Martwi mnie liczba komów i chciałabym prosić o chociaż jednego na początek ;)
Next nw kiedy, zależy od was, nie ma komów, nie dodaje, proste. ;x
Ten rozdział dedykuję wszystkim obserwatorą tego blogaa i Inez(trzymaj się kocie:*)
Pozdro i do zobaczenia ;x
Anka ;3

3 komentarze:

  1. Siemka bejbe!! Wiesz co ? Weź nie opowiadaj bzdur bo aż mnie wzruszasz. To co dodałaś do małej ilości mojego autorstwa, jest świetne. Ogólnie wolałabym chyba żeby cały rozdział był napisany przez ciebie, bo mi wyszły jakieś flaki z olejem. Ale okej.
    Też cię kocham. Lofki Lofki <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojejku :D przepraszam że dopiero teraz komentuje ale trochę czasu zajęło mi przeczytanie tej histori od początku a poza tym odezwała się leniwa część mnie i najzwyczajniej w świecie nie chciało mi się nic pisać za co ogromnie przepraszam.
    Wracając do rozdziału. Moim zdaniem cudowny, genialny wprost idealny. Miałas fajny pomysł i twoja przyjaciółka. Macie ogromny talent i nie zmarnujcie go. Dobrym pomysłem byłoby gdybyście cały czas pisały razem. Stworzylibyscie coś naprawdę ciekawego.
    Serdecznie pozdrawiam i życzę następnych świetnych pomysłów.
    larrystylinsonforeverinmyheart.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta historia jest świetna ; )
    Oczywiście dodaje do obserwowanych ^^
    już się nie moge doczekać nn :D



    Liczę na rewanżyk :D
    http://everythingaboutyou-od.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń