niedziela, 28 października 2012
Rozdział 5 part1
Leżeliśmy na środku szpitalnego korytarza wzbudzając w pacjentach postrach. Wszyscy przeciskali się pomiędzy nami, próbując dać nam do zrozumienia, że mamy się podnieść. Nagle mój świat, moja bajka prysła jak bańka mydlana. Szybko podniosłam się otrzepując z siebie resztki godności. Zayn siedział na ziemi zdezorientowany, a ja podążałam przed siebie. Moja decyzja była pochopna i nieprzemyślana. Zastanawiałam się co ja przed chwilą zrobiłam, dlaczego mój rozum nakazał mi odejść od niego? Czy to jakiś znak? Musiałam zacząć myśleć racjonalnie. Przecież ja go w ogóle nie znam, niespełna wczoraj pogodziłam się ze zdradą Luka, a dzisiaj podjęłam desperacki wyczyn. Miłość nie mogła przyjść z dnia na dzień, byłaby to wówczas jakakolwiek zmiana w moim życiu, która szybko by zniknęła. Obróciłam głowę, spoglądając za siebie, próbował się podnieść, ale mu to nie wychodziło. Każdy ruch sprawiał ból, ból po utracie czegoś ważnego, czym jest miłość. Ja szłam długim korytarzem, który okazał się życiem, bez przystanków, życiem pędzącym i tętniącym ......smutkiem?! Tak nie mogło już być! Moje życie coraz bardziej staczało się na dno, jak titanic. Chciałam wszystko zacząć od zera, chciałam odzyskać to na czym tak bardzo mi zależało. Nie miałam ochoty rywalizować z miłością, chciałam podążać w jej głąb legalnie, nie przez skróty. Jutro przecież miałam iść do szkoły, a dzisiaj paraduję po szpitalu ze złamaną nogą. Brakowało mi czegoś, no tak moich przyjaciół. Ruby, której nie widział tak długo, najlepszej przyjaciółki, z którą poznawałam świat w piaskownicy. To z nią zganiałam gołębie z ganku, to z nią poznawałam sekrety kobiecości i to z nią chciałabym przyjaźnić się do końca życia. Tymczasem ona według mnie odbierała to inaczej, olewała to. Nie dawało mi to spokoju,dlaczego ona się tak zachowuje, co ją do tego prowokuje. Czy robi to specjalnie? Ukrywa coś? Musiałam to wyjaśnić. Wzięłam do ręki komórkę i przejechałam po dotykowym ekraniku, w poszukiwaniu numeru. Znalazłam! W moim uchu rozbrzmiał się dźwięk sygnału.
-Hey Ruby!- powiedziałam z radością w głosie.
-Cześć Jas, co chciałaś?- oznajmiła mi oschle.
-To już nie można zadzwonić do najlepszej przyjaciółki, która nie odzywa się do mnie?!
-Przepraszam, no ale sama wiesz, że prawie wywalili mnie ze szkoły. Muszę dbać o reputację- jak zwykle mistrzyni kłamstwa się odezwała.
-Ah, no może się spotkamy i pogadamy co?
-Wiesz, no bo.... nie...
-Nie masz czasu? Proszę nie kłam, chcę żebyś mi w końcu wszystko wyjaśniła. O co tu do cholery chodzi!- powiedziałam zdenerwowana.
-Kotku nie denerwuj się, spotkajmy się przy naszym drzewie.
Przy naszym drzewie- powiedziałam kilkakrotnie w myślach.
-Halo, słyszysz mnie? To jak?
-No, tak przy naszym drzewie.
Schowałam do kieszeni małe urządzonko i bez żadnych skrupułów wyszłam ze szpitala w samej koszuli ze złamaną nogą. Nie obchodziło mnie w tej chwili to,że jestem nie ubrana, czy też, że wyszłam właśnie ze szpitala,bez jakiekolwiek pozwolenia. A co ja właściwie gadam?! Jestem człowiekiem i nie mam zamiaru być więziona w szpitalu, co to właściwie za różnica leczyć się w domu, czy też w szpitalu. Stałam właśnie przy drzewie, gdzie po raz pierwszy zobaczyłam Ruby. Dookoła widniał mały staw i wiele różnobarwnych drzew. To tutaj była nasza kryjówka przed problemami nastolatek. To tutaj uciekałyśmy bezpowrotnie. Wspomnienia wróciły, melodyjny śmiech dało się słyszeć w moich uszach. Było to wtedy ciepłe czerwcowe popołudnie. Miałam wtedy niespełna 8 lat i nie należałam do tych dzieci, które miały masę przyjaciół pod reką i nigdy nie zaznały smutku. Ja osobiście byłam na skraju wyczerpania dziecięcego Codziennie wracałam do domu, z myślą, że jutro będzie nowy dzień i na pewno kogoś poznam. Los chciał widocznie dobrze, bo spacerując po parku postanowiłam podążać za małym kolorowym motylkiem, który prowadził mnie w głąb jakiegoś lasu. Moja mama nawet nie zauważyła, kiedy zniknęłam jej z pola widzenia, zajęta była czymś o wiele ważniejszym od życia własnego dziecka. Podskakując z nogi na nagę omijałam dość duże kamienie. Ubrana w różową sukienkę i w brązowych kiteczkach przyozdobionych kokardkami zahaczyłam się o krzak. Motyl nadal leciał, a ja nie mogłam za nic go złapać. Powoli zaczęłam odczepiać gałązkę z moich długich włosów. W ten usłyszałam czyiś śmiech, tak ten śmiech, którego nie mogłam zapomnieć. To była ona- Ruby, małą blondynka, która skakała po kamieniach znajdujących się na stawie. Niespodziewanie jednego głazu zabrakło, a ona w bialutkiej sukieneczce zanużyła się w dość głębokiej tafli. Momentalnie wyrwałam się z krzaków pozostawiając na nich swój pukiel włosów. Podeszłam ostrożnie do brzegu owej wody i wypatrywałam jakiegokolwiek znaku życia. Nagle z wody wynużyła się ta sama dziewczynka co przed chwilą skakała po niebezpiecznych skałach. Dusiła się i nie mogła złapać powietrza, woda coraz bardziej wlewała się do jej płuc. Szybko chwyciłam do ręki długi patyk i nachyliłam się z nim tak, aby mogła chwycić, Udało się!- uśmiechnęłam się pod nosem. Spojrzałam jeszcze raz na staw. Wszystkie złe myśli zniknęły. Potem było tylko dobrze. Wyprowadziłam ja z wody i razem usiadłyśmy przy drzewku, jeszcze małym drzewku, który z biegiem lat wyrósł na gigantyczną roślinę. Spotykałyśmy się tam codziennie, poznając coraz bardziej nasze dwa światy.
Usłyszałam dźwięk łamanej gałązki pod wpływem czyjegoś nadepnięcia na mech. Potem tylko jej oddech przy moim uchu i stała już przed mną cała roztargniona i wesoła- cała Ruby pomyślałam przytulając ją do siebie.
-Jas, przepraszam Ciebie za wszystko, ale to jest takie trudne.Nie wiem jak mam Ci to powiedzieć.
-Ruby, nie znamy się od dziś, więc wal śmiało.
-Łatwo Ci mówić, boję się, że po tych słowach nie odezwiesz się do mnie. Pozwolisz na to, żebym do końca życia nie miała przyjaciółki.
-Co ty wygadujesz, Ruby gadaj, co zrobiłaś?
Ruby wzięła głęboki oddech i powoli ze skupieniem rozpoczęła swój monolog.
-No więc tak, pamiętasz jak byłaś przedwczoraj w barze? Tak?
-No,a skąd ty to wiesz?
-Byłam tam, pamiętasz jak Luke też tam był?
-Tego nie da się zapomnieć, jak lizał się z jakąś blondynką.
-No, bo właśnie Jas to byłam ja, to ja się z nim całowałam. No, bo...ten...tego...ja z nim jestem. Jas?
-Co? Ruby? Co ty mówisz?
Zrobiłam dwa dość ciężkie kroki w tył i z nogą w gipsie zaczęłam biec. Ciągnęłam dość duży bagaż za sobą, nie mogąc wybaczyć sobie co takiego przed chwilą usłyszałam. Potknęłam się. Leżałam gdzieś w lesie w błocie, płacząc i nie mogąc się podnieść. Próbowałam poukładać sobie wszystko w jedną całość, ale się nie dało. Dlaczego? To pytanie było częstym gościem w mojej głowie. Najbardziej wykańczała mnie ta bezradność, że nic nie mogę zrobić. Łzy leciały mi tonami z oczu, rozmazując przy okazji mój makijaż. Wyglądałam jak zgwałcona nastolatka, która obudziła się w lesie, daleko od swojego domu. Miałam ochotę zaszyć się w jakąś króliczą dziurę i już nigdy z niej nie wychodzić. Zbliżał się wieczór, a ja nadal nie mogłam się ogarnąć. Mój telefon nieustannie dzwonił powodując lekkie wibracje w mojej kieszeni. Łatwe?! Nie było to łatwe,nie na codziennie dowiaduje się o tym, że moja najlepsza przyjaciółka lizała się z moim 'byłym' chłopakiem.
Nagle usłyszałam przeraźliwe łamanie jakiś gałęzi i do tego ostre przeklinanie.
-Ku*wa skąd to tutaj się wzięło.
Tuż po tych słowach ujrzałam...
Hey! :)
Postanowiłam ten rozdział podzielić na 2 części.
Nie miałam czasu napisać to w całości, no więc to podzieliłam^^
Wielkie dzięki za komy,dla mnie to tak wiele. :)
Proszę komentujcie.
Do zobaczenia za tydzień,
Ania x
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I tak po prostu odeszła od niego, zostawiając go na środku szpitalnego korytarza? Oh, nie wierzę! Poza tym cała ta akcja z Ruby mi się od początku nie podobała. Czułam, że coś jest nie tak, ale żeby od razu takie coś?! *-* Współczuję Jas, najpierw chłopak, teraz przyjaciółka. Mam nadzieję, że niedługo wszystko się ułoży. :)
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy. x
www.trzynasty-dzien-milosci.blogspot.com
to napisz do mnie na tt @ShantiPL
OdpowiedzUsuńw sprawie prowadzenia miss-1d.blogspot.com
zakochalam sie w twoim opowiadaniu <3 super rozdzial ;) posz szybciutko next :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie tez o Zaynie : jednachwilajednamilosc.blogspot.com
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń